Pobudka po 2:00 w nocy. Niektórzy nawet nie kładli się spać :) . Spotkanie u Bodzia za kwadrans 3:00, szybkie pakowanie i wyjazd. Wczesnym rankiem szybko pokonujemy nasze drogi i wpadamy na puste i szerokie szosy i autostradę na Litwie. Po 5 godzinach i kilku przystankach jesteśmy na miejscu. Jestem w lekkim szoku, ponieważ przez rok miejscówka w Drevernie zmieniła się nie do poznania. Cały teren został porządnie zagospodarowany tzn. wyrównano go, posadzono trawkę, postawiono kilkanaście kontenerów, które robią za hotel, sklep, knajpę i sanitariaty. Stawik został poszerzony i teraz jest tam wyciąg do wakeboarda. Wyznaczone zostały miejsca kempingowe a całość oczywiście już jest płatna. Sam wjazd samochodem kosztuje tylko 10 litów (ok.12zł) więc nie jest to dużo ale za to luksus pełen.
Na miejscu zastaliśmy Carlita śmigającego już w najlepsze. Razem z nami dojechali Konrad z kolegą z Mikołajek, Adaś z Szałkiem z Ełku i Skrudge z Białegostoku. Ekipa windsurferów była spora tego dnia co i tak miało się nijak do ponad 50 kajciarzy na wodzie po południu.
Szybko zaczęliśmy się taklować. Czego użyć? Carlito ogarniał 4,2 ale czasami kopało znacznie mocniej więc postanowiłem w końcu odświerzyć żagielek 3,5. Reszta taklowała podobne rozmiary aż do 4,7. W ruch poszły wave'wówki i zaczęło się pływanie. Było rewelacyjnie. Jazda na maksa na tak małym żaglu daje kupę radości. Przerwa na regenerację sił i mały posiłek i znowu na wodę. W międzyczasie nagrywanie naszego pływania. Po trzech wyczerpujących sesjach na wodzie postanowiliśmy się zbierać. Przed spłynięciem Pieniu postanowił poćwiczyć wstęp do loopa. Ja się do niego przyłączyłem a koledzy mogli oglądać jak dwóch facetów specjalnie z premedytacją wali katapy :) Po kilkunastu próbach kręcenia się z żaglem i wpadania do wody zakończyliśmy nasze pływanie. Kolejne pakowanie samochodu i swoich zwłok zapoczątkowało powrót do domu.
Świetny wyjazd, super pogoda a wynik tego poniżej.
by Mike
.:: wykonanie - Mike : współpraca - cała grupa ::.